wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 14


Oczami Liama
Paręnaście tygodni później…
Czułem przeszywający ból głowy i jakieś ciepło po lewej stronie mojego ciała. Gwałtownie otworzyłem oczy co było błędem bo oślepiło mnie światło bijące z białego pomieszczenia. Po chwili normalnie już ujrzałem oczy i ujrzałem śpiącą obok mnie blondyneczkę. Była cała blada, na jej rękach zauważyłem proste linie od cięć, miała wystające kości policzkowe i obojczyki. Mimo braku siły przytuliłem się do niej mocno, a ona się obudziła. Spojrzała na mnie ze łzami w oczach wtuliła się we mnie, po chwili kilka łez przerodziło się w szlochanie. Wymamrotała : ‘’To świąteczny cud’’ a ja jeszcze mocniej ją przytuliłem i ucałowałem w czubek głowy, tęskniłem za nią.
Oczami Dakoty
Dzisiaj 24 grudnia, wszyscy siedzimy przy świątecznym stole, ale mimo to nie jesteśmy weseli. Są urodziny Lou, ale wszyscy jesteśmy przybici bo brak nam Liama. Leży w śpiączce, a stan psychiczny Alex jest coraz cięższy. Przestała jeść i siedzi cały czas w szpitalu przy swoim ukochanym, tnie się, bo obwinia się za wypadek Liama. Nagle zadzwonił mój telefon zobaczyłam że to Alex, szybko odebrałam i dałam na głośnik.
*Rozmowa telefoniczna*
*szlochanie* - Alex
- Alex co się dzieje !? – zapytałam zdenerwowana, spodziewałam się najgorszego.
- On… on…. – zaczęła.
- On co !! – zapytał Harry.
- On się obudził… - powiedziała i znów się rozpłakała.
- Będziemy za chwilkę. – powiedzieliśmy zadowoleni i rozłączyłam się.
*Koniec rozmowy*
Wszyscy pobiegliśmy do przedpokoju, ubraliśmy się grubo i popędziliśmy do naszego wana. W niecałe 20 min byliśmy w budynku szpitalnym, jak pioruny wparowaliśmy o sali Liama.
- Liam !!! – rzuciliśmy się na niego, aby go przytulić. Pierwszy raz od dłuższego czasu zobaczyłam na twarzy Alex uśmiech, nawet kolor jej cery zaczął powracać do normy.
- Hej spokojnie bo mnie zgnieciecie. A tak wgl to sto lat staruchu ;D – zaśmiał się Liam i poczochrał włosy Lou.
- Dzięki młodziaku…. pozwolą ci wyjść dzisiaj ? – zapytał z troską Lou.
- Niestety nie, ale wy musicie spędzić święta normalnie w domu. – uśmiechnął się przyjaźnie, cały Liam bardziej dba o innych niż o siebie.
- Chyba cię coś pogięło chłopcze… spędzimy święta z tobą, tutaj razem jak zawsze, zaraz wracamy. – powiedział Lou i pociągnął mnie za rękę do wyjścia.
- Co jest ? – zapytałam jak już byliśmy przed salą.
- No wiesz mają tu zapewne jakąś stołówkę, a że mamy spędzić tu święta to można poprosić o coś do jedzenia i wgl. – oświecił mnie swoim pomysłem. Poszliśmy do stołówki gdzie było dużo świątecznego jedzenia, wszystko było też pięknie ustrojone. Podeszliśmy do jakiejś pielęgniarki, zagadaliśmy do niej czy możemy zebrać tu paręnaście osób ze szpitala i spędzić tu miło świąteczny wieczór. Ona uśmiechnęła się do nas przyjaźnie i powiedziała że pomoże zebrać tu ludzi którzy muszą spędzać ten dzień w szpitalu. Na sam koniec poszliśmy do sali Liama i zaprosiliśmy wszystkich do stołówki nasz poszkodowany nie może się przemęczać więc wzięliśmy go na wózku. Atmosfera była cudowna w tle leciały kolędy, a jedzenie było wyjątkowo pyszne. Podeszła do chłopaków mała na oko 7 letnia ślicznotka z chustką na głowie.
- Cześć piękna. – powiedział do niej Lou, a ona przytuliła się do mamy.
- Jestem waszą wielką fanką, moglibyście dać mi autograf ? – zapytała nieśmiało, podając chłopakom jakąś książeczkę.
- Jak masz na imię ślicznotko. – zapytał Hazz.
- Samantha. – każdy z 1D się podpisał i zrobili sobie kilka śmiesznych zdjęć.
- Dziękuję wam. – powiedziała jej ojciec.
- To dzięki wam ona codziennie się uśmiecha i ma siłę dalej żyć. – dodała i wtuliła się w jak swojego męża.
- To dla nas zaszczyt. – powiedział Zayn. Rozmawialiśmy jeszcze dużo z Sam i jej rodzicami, dowiedzieliśmy się że leży tu już od półtora roku i ma raka. To straszne że tak młoda osóbka nie ma normalnego dzieciństwa tylko leży w szpitalu.
Oczami Liama
Boże moi znajomi są cudowni, zorganizowali to dla chorych i teraz nikt nie jest sam w święta to naprawdę piękny uczynek, jestem z nich dumny. Zrobili wspaniałą niespodziankę tym wszystkim ludziom i mi kocham ich <3
Parę dni później
Oczami Nialla
Jupi sylwester już dziś !!  Liam jest już z nami ;D Wstałem podekscytowany i pobiegłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic i założyłem na siebie czyste bokserki. Wróciłem do swojej sypialni i obudziłem Tatianę słodkim buziakiem. Ubrałem się w zwykłą koszulkę, jasne dżinsy i biało-niebieskie Nike. Zbiegłem do kuchnie i zacząłem przyrządzać śniadanie, naszykowałem wszystkie składniki i usmażyłem omlety. Zwołałem całą hołotę na śniadanie, zjedliśmy w miłej atmosferze i posprzątaliśmy po sobie. Razem z Taną pojechaliśmy do marketu żeby zrobić zakupy przed przyjęciem. Reszta zajmuje się przystrojeniem domu, zorganizowaniem muzyki i zaproszenia już wcześniej wysłaliśmy. Wzięliśmy dwa wózki, zaczęliśmy jeździć pomiędzy regałami i wszystko do nich wrzucać. Jeden wózek zapełniliśmy alkoholem, a drugi różnego rodzaju przekąskami. Po około 2,5 zakupach wróciliśmy do domu i z pomocą chłopaków pownosiłem wszystkie zakupy do domu. Rozpakowanie tego zajęło nam pół godziny, poustawialiśmy wszystko na stołach i poodsuwaliśmy meble pod ściany, dzięki czemu powstał nam sporej wielkości parkiet. Jak już wszystko było przygotowane, a wódka chłodziła się w zamrażarce rozeszliśmy się do swoich pokoi, aby się przebrać. Wziąłem szybki prysznic i umyłem włosy. Ubrałem czyste bokserki, jasne dżinsowe rurki, niebieską koszulę i białe Nike. Suche już włosy postawiłem lekko na żel i przejrzałem się w lustrze szepnąłem do siebie : „Bosko” i wyszedłem z łazienki. Wstąpiłem jeszcze po gotową już Tanę i poszliśmy na dół gdzie muzyka już dawała po uszach. Przywitałem się z gośćmi i doznałem szoku gdy zobaczyłem Justina przy stoliku z przekąskami.
- Siema stary ! – krzyknąłem i przybiłem sobie z nim piąteczkę.
- No hej :D – odpowiedział uradowany.
- Co tam u was ? – zapytał patrząc to na mnie to na Tatianę.
- U nas świetnie. – uśmiechnęła się Tana.
- A jak u ciebie z tymi sprawami ? – zapytałem.
- A wiesz poznałem właśnie fajną dziewczynę. – uśmiechnął się.
- Jak się nazywa ? – zapytała moja dziewczyna.
- Rosalie. – powiedział krótko, czyżby nasz Rose brała się za Justina :D Od jej poznania minęło już sporo czasu, zaprzyjaźniliśmy się z nią, mieszka naprzeciwko nas. Jest bardzo sympatyczną osobą. 
Impreza się zaczęła wszyscy po dużej dawce alkoholu tańczyliśmy na parkiecie. Minutę przed 12 w nocy wyłączyliśmy muzykę i stanęliśmy przed domem z lampkami szampana. Po chwili zaczęliśmy odliczanie: „dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden ! SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!” krzyczeliśmy jak opętani i podziwialiśmy fajerwerki błyskające nad Londynem. Po wypiciu kolejnej lampki szampana film mi się urwał, nic nie pamiętam…

__________________________________
Jakiś taki nijaki ten rozdział...;/ nie wiem co mam o nim myśleć... dobra nie ważne ;P Muszę wam powiedzieć że zbliżam się do końca tej historii, niestety tracę wenę do tego opowiadanie i pojawią się może jeszcze 2-3 rozdziały i koniec... przepraszam jeżeli kogoś z was zawiodłam. Czekam na wasze szczere opinie i dodaję nową ankietę, proszę zajrzyjcie do niej :D
Wasza Nathalie <3