poniedziałek, 28 stycznia 2013

Epilog


Oczami Nialla
Obudził mnie zimny powiew wiatru. Otworzyłem lekko oczy i zobaczyłem nasz dom. Zacząłem rozglądać się, aby obeznać się gdzie dokładnie jestem. Leżałem razem z Taną na materacu nie było by w tym nic dziwnego, gdybyśmy nie pływali wcześniej wspomnianym materacem po basenie… o_O I nagle poczułem przeszywający ból głowy ;/
- Niall zamknij okno… - powiedziała w połowie śpiąca Tana.
- Skarbie, ale nie wiem czy to coś da. – odpowiedziałam rozbawiony.
- Nie gadaj tylko okno zamknij. – powiedziała i podnosząc się z materaca wpadła do basenu.
- Co to kurwa ma być ! – wydarła się.
- Mnie się pytasz sam nic nie pamiętam. – powiedziałem i wskoczyłem do basenu, woda była cieplutka. Wielbić ludzi którzy wymyślili podgrzewane baseny :D Podpłynęliśmy do barierki i wyszliśmy z wody. Poczułem mroźny wiatr na mokrych ciuchach, podniosłem jakiś koc z ziemi i okryłem trzęsącą się z zimna Tatianę. Rozejrzałem się dookoła, a tam wszędzie butelki po wódce, kubeczki i kieliszki. Nasi znajomi leżeli dosłownie wszędzie. Powiedziałem Tanie żeby poszła do domu i zrobiła herbatę dla wszystkich, a ja ich pobudzę. Zacząłem podchodzić do każdego i energicznie szturchać, mówiąc żeby poszli do domu. Na koniec został Justin który spał wtulony w Rosalie, wyglądali tak słodko.
- Wstawać zakochańce. – powiedziałem do Jus i Rose. Kumpel spojrzała na mnie z bananem na twarzy, a na policzkach jego wybranki pojawiły się rumieńce i przygryzła wargę spuszczając wzrok. Aww słodcy są. Całą trójką poszliśmy do domu gdzie panowała grobowa cisza. Skierowaliśmy się do kuchni, gdzie wszyscy w spokoju pili ciepłą herbatkę. Razem z naszą nową parką złapaliśmy po kubku gorącego napoju i cieszyliśmy się jego smakiem. Dziewczyny przygotowały też dużo kanapek i różnych smakołyków. Pożegnaliśmy się z gośćmi i w 12-stkę usiedliśmy w salonie.
- Moja głowa… - syknęła Dakota.
- Idę po tabletki. – dodała po chwili Emily.
Oczami Nathalie
Wszyscy leżymy w salonie i pomału wracamy do formy dzięki dawce tabletek. Dzisiaj Zayn zaprosił mnie na romantyczną kolację już nie mogę się doczekać, mówił że ma dla mnie jakąś wielką niespodziankę już nie mogę się doczekać. Około 16 poszłam się szykować, bo mieliśmy być w restauracji o 17.30. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam czyste bieliznę. Weszłam do pokoju i spięłam włosy w luźnego koka. Zrobiłam mocniejszy makijaż i ubrałam to :

Spojrzałam na zegarek była już 17, szybko, o ile można w takich szpilkach szybko chodzić, zeszłam na dół, gdzie napotkałam zachwyconego Zayna.
- Skarbie zamknij buzię, bo Ci muchy wlecą. – zaśmiałam się.
- Tak… już… no… wyglądasz ślicznie.
- Dziękuję, ty też. – powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Żegnając się ze znajomymi wyszliśmy z domu. Podjechaliśmy pod jedną z restauracji niedaleko domu i weszliśmy do środka. Kierownik sali zaprowadził nas do prywatnego pomieszczenia, gdzie na środku sali stał pięknie przystrojony stolik. Zayn odsunął moje krzesło, a ja na nie usiadłam. Zajął miejsce naprzeciwko mnie i zaczął mi się uważnie przyglądać.
- Mam coś na twarzy ? – zapytałam go, widocznie moja wypowiedz go bawiła, bo zaczął się śmiać.
- Nie… jesteś śliczna. – zarumieniłam się mimo że jesteśmy już ze sobą par miesięcy zawsze przez jego komplementy rumienię się.
- Dziękuję to miłe… - powiedziałam i wychylając się nad stoli złączyliśmy nasze usta w namiętny pocałunek. W trakcie tej romantycznej chwili przeszkodził nam kelner przynosząc nasze dania. Zaczęliśmy się zajadać Spaghetti, to jedno z moich ulubionych… nie moje ulubione danie *__* Cały posiłek popiliśmy czerwonym słodkim winem. Zayn podszedł do mnie i łapiąc za rękę wyciągnął na ‘’parkiet’’. Wtulenie w siebie bujaliśmy się na boki w rytm romantycznej piosenki. Nagle Zayn stanął i spojrzał mi prosto w oczy. Złapał mnie za dłoń i uklęknął…
- Nathalie jesteś sensem mego życia…. nie jesteś moim życiem. Chcę się budzić i zasypiać tylko przy tobie. Chcę zawsze powtarzać Ci jak bardzo Cię kocham… kocham Cię taką jaka jesteś i chyba nie ma rzeczy jaką chciałbym w tobie zmienić, chociaż jest jedna…. - poczułam jak do moich oczu napływają mi łzy.
- Jaka…? – spojrzałam na niego trochę zdziwiona.
- Twoje nazwisko skarbie.... a więc czy ty Nathalie Tomlinson zechcesz zostać moja na zawsze i jeszcze dłużej. – spojrzał na mnie tymi czekoladowymi oczętami i otworzył czerwone pudełeczko z prześlicznym pierścionkiem.

- Tak, tak i jeszcze raz tak ! – powiedziała uradowana, a Zayn założył pierścionek na palec. Mój narzeczony złapał mnie w pasie i okręcił wokół własnej osi. Nagle ktoś zza placów zaczął nam śpiewać ‘’Happy Birthday’’. To najcudowniejszy dzień mojego życia. Zjedliśmy przepyszny tort który zamówił dla nas Zayn i postanowiliśmy wrócić do domu i podzielić się tą wspaniałą nowinom. Postanowiliśmy wracać pieszo, szliśmy śmiejąc się i żartując. Nagle przed nas wyskoczył jakiś zamaskowany mężczyzna i zaczął nam machać pistoletem przed twarzami. Zayn szybko schował mnie za siebie i próbował dojść do porozumienia z tym facetem.
- Dawajcie kasę i biżuterię !! – wydarł się.
- Już dajemy tylko spokojnie… - powiedział Zayn i rzucił w jego stronę swój portfel, szybko zdjęłam pierścionek i schowałam go. Zdjęłam moje złote kolczyki i rzuciłam temu kolesiowi, on zaczął się na nas drzeć i wymierzył pistolet w Zayna.
Oczami Zayna
Oddaliśmy mu wszystko co mieliśmy, a ona cały czas się wydzierał. Wycelował we mnie spluwą i powoli zaczął naciskać na spust. W ostatniej chwili stanęła przede mną Nat.
- Kocham Cię nad życie. – powiedziała ze łzami w oczach. Zanim zdążyłem ją odsunąć usłyszałam strzał, a moja narzeczona poleciała wprost na mnie. Napastnik uciekł, a ja zacząłem wołać o pomoc, zbiegło się mnóstwo ludzi. Zadzwoniłem po pogotowie.
- Nats skarbie nie zostawiaj mnie, proszę nie możesz teraz odejść… - mówiłem do niej, a raczej wydzierałem się.
- Zawsze będę z tobą w twoim sercu, Kocham Cię… - powiedziała i zemdlała. Sanitariusze zaczęli mnie od niej odciągać, ale nie udawało im się. Zabrali ją do karetki, a ja wsiadłem z nimi. W szybkim tempie dojechaliśmy do szpitala. Od razu zabrali ją na stół operacyjny, a ja złapałem za telefon.
- Halo. – odebrał uradowany Lou.
- Przyjeżdżajcie do szpitala ! – krzyczałem do słuchawki.
- Zayn co się dzieje.
- Przyjeżdżajcie !! – krzyknąłem i rozłączyłem się. Po paru minutach byli wszyscy.
- Co się dzieje gdzie Nathalie. – panikował Louis.
- Napadli nas…. została poszczelona, jest w ciężkim stanie. – powiedziałem łamiącym się głosem i usiadłem na jednej z kanap.
- Spokojnie na pewno z tego wyjdzie jest twarda. – pocieszała mnie Rose razem z Justinem, reszta siedziała równie załamana co ja.
- Dlaczego dzisiaj, dlaczego jak odważyłem się ją poprosić. – walnąłem z pięści w ścianę.
- O co ją poprosiłeś… - zapytała Tana wtulona w Nialla.
- Oświadczyłem się jej. – powiedziałem spokojnie i wróciłem na swoje miejsce na kanapie. Wszyscy mnie przytulili tego mi było trzeba. Nagle z sali wyszedł doktor, szybko do niego podszedłem.
- Pan Malik ? – zapytał mnie.
- Tak to ja, co z nią ?
- Są w ciężkim stanie… - zaczął.
- Jak to są ?
- Pańska narzeczona jest w ciąży.
- Co !?
- W pierwszym miesiącu, nie wiem czy uda nam się uratować je obie. – powiedział i poszedł z powrotem na salę operacyjną. Ja tylko odwróciłem się do znajomych i napotkałem ich zdziwione spojrzenia, czyli słyszeli…..
Siedemnaście lat później....
- Łał tato to świetna historia ;) Mama była bardzo odważna. – uśmiechnęła się do mnie Izzy miała już prawie 17 lat.
- I nadal jest. – powiedziałem.
- Oj znów jej opowiadasz tą historię. – zapytała moja śliczna żona.
- A niech się dowie jaką ma wspaniałą matkę.
- Kocham tą historię. – powiedziała Iz.
- Dobra koniec gadania, chodźcie mi pomóc zaraz zejdzie się cała hołota. – zaśmiała się Nathalie. Zastawiliśmy stół i czekaliśmy na naszych przyjaciół. Zawsze w święta spotykamy się u kogoś to już taka tradycja. Mimo że wszyscy mieszkamy obok siebie i tak przez tyle lat nie znudziliśmy się sobą. Moje rozmyślenia przerwały głośne śmiechy i rozmowy. Razem z moja córką poszliśmy do przedpokoju przywitać wszystkich. Przyszła Tana, Niall i Sam (córka 5 l.), Dakota, Lou i Tom (syn 2 l.), Emi, Hazz, Darcy (córka 17 l.) Gary (syn 17 l.) , Alex, Liam i Libby (córka 12 l.). Całą grupą usiedliśmy przy zastawionym do pełna stole. Miło spędziliśmy czas przy świątecznej kolacji i zarazem urodzinach Louisa. To kolejne wspaniałe święta, nie wiem co by było gdybyśmy nigdy nie poznali dziewczyn. Cieszę się że mam tak wspaniałych przyjaciół i kochającą rodzinę, mam nadzieję że mimo tego że jesteśmy już dorośli nasze życie będzie równie interesujące co za nastolatków.

_________________________

Dum, dum, duuum... jest i epilog. Szkoda mi kończyć to opowiadanie, ale naprawdę nie mam już na nie pomysłów. Chce bardzo podziękować za 22 obserwatorów i ponad 5100 wyświetleń. Jesteście kochane  zapraszam was również na moje dwa inne blogi które prowadzę z koleżankami : http://it-is-everything-about-you.blogspot.com/  i  http://live-with-one-direction.blogspot.com/  z góry dziękuję <3 Czekam na wasze szczere opinie ;***
Na zawsze wasza kochająca Nathalie <3
Postanowiłam że nie usunę tego bloga, może kiedyś założę tu kolejne opowiadanie, albo ciąg dalszy tego... wszystko może się zdarzyć <3

3 komentarze:

  1. No i się poryczałam -,-
    Wiesz, jak mi serce przyśpieszyło, kiedy czytałam o tym napadzie, o zagrożonej ciąży i życiu Naty ?!
    To było genialne xD Końcówka, że się tak wyrażę, była słoooodka <3 Kocham, kocham, kocham, kochaaaaaam ! <3 Szkoda, że już kończysz ... trzymam kciuki, żebyś kiedyś wróciła do pisania tego opowiadania kocie ;*****
    No cóż ... nie wiem co mogę dalej pisać ... bo raczej "czekam na kolejny" to chyba już raczej nie pasuje xD
    Więc ... do zobaczenia kocie <333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj biedactwo nie płacz <3 Też mam nadzieję że kiedyś wrócę do tego opowiadania ;) papatki kocie ;***

      Usuń
  2. Super, super, super! No i mnustwo łez! :) zapraszam do mnie. Proszę daj komentarz www.bula.bloog.pl :)

    OdpowiedzUsuń